Z Gosławą wśród bogów - "Szeptucha" K.B.Miszczuk

 Znacie ten stan, gdy nie chce się czytać niczego, a każde zetknięcie z książką sprawia niemal fizyczny ból? Sięgając po Szeptuchę znajdowałam się właśnie w takim, jakże tragicznym dla każdego książkoholika, momencie. Miałam nadzieję, że powieść reklamowana jako lekka i pełna nawiązań do mitologii Słowian, czyli czegoś, co bardzo lubię, a czego wciąż mi mało, przełamie tę okropną stagnację. Nie zawiodłam się.
   Perypetie Gosławy, częściej zwanej Gosią, urzekły mnie na tyle, by przez dwa dni nie móc oderwać się od książki, a natychmiast po jej przeczytaniu zapragnąć kolejnych części. 
  O samej Gosławie nie można powiedzieć, by była idealnie skonstruowaną bohaterką. Mimo swoich dwudziestu pięciu lat i ukończonych z wyróżnieniem studiów medycznych, bywa infantylna, a jej język przystoi raczej nastolatce, niż kobiecie z wyższym wykształceniem. Podobnie rzecz ma się z emocjonalnością dziewczyny (bo czy można nazwać ją kobietą musicie już ocenić sami), która prezentuje płytkie i naiwne podejście do świata, charakterystyczne dla egzaltowanej panienki z tak zwanego "dobrego domu".  Czy jednak, będąc człowiekiem innego rodzaju, przeżywałaby takie przygody, jakie stały się jej udziałem?  Zetknięcie twarzą w twarz ze słowiańskimi bogami - na kartach powieści wciąż rządzącymi światem, mimo że akcja toczy się w XXI wieku - wymaga przecież pewnej dozy dziecięcości.  Jak potoczą się losy młodej szeptuchy  przekonajcie się sami. 
  Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że jeśli nie oczekujecie  trudnej, wymagającej wysiłku intelektualnego lektury, lecz jedynie dobrze skrojonej literatury "wakacyjnej lub walczycie z niechęcią do czytania, sięgnięcie po Szeptuchę oraz pozostałe tomy cyklu Kwiat paproci będzie dla Was idealnym rozwiązaniem.

Komentarze